Górzec, potocznie zwany Kalwarią to kolejny szczyt Pogórza Kaczawskiego, który może się pochwalić wulkanicznym pochodzeniem. W tym wypadku nie jest ono jednak ani wyraźnie widoczne, ani specjalnie efektowne. To ledwie kilka skałek na szczycie o charakterystycznym słupowym kształcie. Nie najstarszy zatem fragment jego historii jest najciekawszy. Choć teorie o pogańskich kultach praktykowanych na Górzcu w sferach teorii pozostają, to od wieków średnich mamy już potwierdzoną i interesującą fabułę.
Przewija się w niej książę Henryk Brodaty, jeden z najwybitniejszych Piastów epoki rozbicia dzielnicowego. Gdyby nie klęska w bitwie pod Legnicą i ścięta głowa jego syna, Henryka Pobożnego, gdyby nie kolejna mongolska nawała w trzy lata później, być może jego zasługą byłoby zjednoczenie polskich ziem i uniknięcie późniejszych terytorialnych strat… Ponoć historia nie lubi gdybania, ale jej echa słychać i widać. Choćby w legendach o św. Jadwidze Śląskiej, żonie Henryka Brodatego, czy jego osobistym symbolu – odwróconym półksiężycu z krzyżem pośrodku, który w swym herbie nosi do dziś Wrocław i Dolny Śląsk.
Echem rządów Henryka był wzniesiony na szczycie Górzca zamek, przy okazji którego budowy, wyrównano i otoczono suchą fosą, wierzchołek. Echem licznej jego służby pozostaje do dziś nazwa pobliskiej wsi, w której mieszkała – Pomocne. Echem zaś samego zamku jest kapliczka postawiona na jego ruinach. Ot, historia kołem się toczy.
Historia wspomina też wyraźnie Cystersów z Lubiąża, właścicieli wzgórza od połowy XIII w. To oni wznieśli wspomnianą kaplicę a także wytyczyli Drogę Kalwaryjską z Męcinki na szczyt góry. Wzdłuż niej ustawiono 14 kapliczek wykutych w piaskowcu. Po dziś dzień pielgrzymi często zaglądają w to miejsce, choćby podczas wrześniowych peregrynacji z parafii w Męcince.
Grudniowego popołudnia także Kacper został pielgrzymem…