O jeden krok

Finlandia w Karkonoszach

Finlandia bliżej niż myślisz

Od razu ostrzegam! Jeśli sądzisz, że to post o grubej imprezie zagryzanej ogórkiem, pomyliłeś blog 😉 Ale grubo może być zaiste. Wpadnij do krainy Kaleva i przekonaj się, że nocowanie w Karkonoszach nie musi być nudne. Oraz że hotel wcale nie musi służyć do nocowania.

Ale, że zwiedzanie?

Mówiąc szczerze przyjechaliśmy do Borowic nie bardzo wiedząc, czego się spodziewać.  Organizacja “zwiedzania” obiektu noclegowego to w końcu niecodzienność. Uwierzcie mi, jako pilot, podróżujący po świecie od kilkunastu lat, widziałem i korzystałem z setek hoteli. I poza wyjazdami studyjnymi (pracowników biur podróży) nie bardzo potrafiłem sobie wyobrazić sytuację, gdzie ktoś spaceruje po jakimkolwiek hotelu/motelu/pensjonacie/schronisku {wpisz cokolwiek, w czym zdarzyło Ci się nocować}, podziwia to to i w dodatku płaci za to kasę. No dobra, właściwie, tak na szybko, to jestem w stanie sobie to nakreślić… Uwielbiany przeze mnie hotel Peace w Szanghaju to genialny, niezwykle wysublimowany przykład wnętrz art deco. Wciąż przez wielu uważany za najlepszy hotel w Kraju Środka. Gościł między innymi Charliego Chaplina, Noela Cowarda. Gości też moje grupy 🙂 Do głowy przychodzi mi też Dubaj i, szerzej, Emiraty. Jest w programach biur podróży zawsze zwiedzanie tego czy owego hotelu o milionie gwiazdek, klamkach ze złota, sedesach z perłowej masy, czy czego tam zblazowany szejk nie wymyśli. Na tym niestety polega “zwiedzanie” ZEA – galerie handlowe, hotele, wysokościowce, sztuczne wyspy. Wszystko tak ostentacyjnie “naj”, że aż mdli. W obu opisanych przypadkach odwiedzający jest jednak… niepożądany. Ileż to razy boy hotelowy w Peace z kamiennym uśmiechem prosił mnie, by była to ostatnia wizyta. I ileż to razy przekonywałem, że przecież ja po to wpadam, by chętni poczynili rezerwację stolika w tutejszej kafejce. Przecież gra tu TEN Old Jazz Band! Nie martwię się specjalnie o wynik tych pozorowanych prób i portfele swoich grup, wolnych stolików nie ma na kilka tygodni do przodu 🙂
A tu Borowice, najmniejsza wioska w Karkonoszach…. O co chodzi?

Chyba jak większość z zebranej dziś grupki, sądziłem, że chodzi głównie o to, by zgarnąć kilka groszy, podprowadzić renifera do dzieci (patrz, mamo, Rudolf!), łaskawie zezwolić na kilka zdjęć i pożegnać frajerów. Pomyślałem, spoko. Jest to jakiś układ a i tak lepsza to opcja niż nachalny biały miś z Karpacza 🙂

I tu spore zaskoczenie. Spędziliśmy na miejscu dwie godziny, z czego połowę stanowiła porywająca opowieść Michała, właściciela Kalevali. Powiem tak, polski stand up wiele traci z powodu jego zaszycia pod domem Muminków 🙂
Zyskują za to ci, którzy zupełnie niechcący słuchają… Ze swadą i poczuciem humoru. O Kalevali, o reniferach, o huskych, o Finla… przepraszam, Suomi! Myślę, że ambasador Polski w Helsinkach może pomału drżeć o swoją posadę 😉 Wszystko to w rodzinnej atmosferze, na luzie. I z jaką energią! Czułem się trochę jak w pracy, choć z tej drugiej strony (dla jasności, uwielbiam swoją pracę!).
Naprawdę sporo się tu dzieje, i mam wrażenie, sporo się będzie dziać. Warto Kalevalę wrzucić do polubień i nie traktować do końca jako miejsca zakwaterowania. Raczej jako centrum kultury i spotkań. 

Druga godzina naszej wizyty to fotki i ryneczek, który rozbija się tu, gdy Kalevala przyjmuje zwiedzających. Odnajdziecie tu lokalne, świeże wyroby jak pyszne sery czy wędliny. Dla smakoszy owoce, warzywa z upraw eko, miody, nalewki… jest trochę rzemiosła. Słowem, klimat. A do tego… ognisko!
Polecamy!

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *